Wybory na Białorusi 2015

Podmienianie kart wyborczych. Aktywiści z Brześcia przeprowadzili eksperyment wyborczy


005

Aktywiści wrzucili do urny zamiast kar wyborczych czyste kartki. Jednak przy podliczaniu głosów już ich nie było.

Dzianis Turczaniak aktywista ruchu „O wolność” w Brześciu opowiedział Biełsatowi, jak z grupą przyjaciół sprawdzili, czy urny do głosowania nie są potajemnie otwierane.

Turczaniak i jego trzech znajomych wrzucili w lokalu wyborczym nr. 60  zamiast kart wyborczych zwykłe czyste kartki papieru do urny wyborczej przeznaczonej do głosowania przedterminowego.

„11 października podczas podliczania głosów i otwarcia urny do głosowania przedterminowego (komisja – Belsat.eu) ustaliła brak tylko jednej karty wyborczej, choć w rzeczywistości nie powinno być czterech kart.”

Aktywista uważa, że ktoś po prostu zastąpił kartki papieru rzeczywistymi kartami wyborczymi. Można się jedynie domyśleć, który kandydat na tym zyskał. Takie naruszenia są możliwe dzięki trwającemu pięć dni przed datą wyborów – tzw. głosowaniu przedterminowemu. Urny zamykane są w lokalach wyborczych i nie ma możliwości skontrolowania, czy ktoś nie miał do nich dostępu.

Aktywista 12 października złożył w prokuraturze zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w komisji nr 60 w dzielnicy „Moskiewska” w Brześciu polegającej na podmianie kart wyborczych na podstawie kart. 192 Kodeksu Karnego.

Podobne manipulacje zauważył inny aktywista ruchu „O wolność” Siarhei Wakulenka, który w komisji nr. 53 tej samej dzielnicy Brześcia razem ze znajomym wrzucili do urny dwie czyste kartki papieru. Te po otwarciu urny jednak się nie odnalazły.

Zdaniem Wakulenki, to dowód, że ktoś łamiąc prawo uzyskał dostęp do zawartości urny. Aktywista również złożył zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.

„Urna została albo otwarta i ponowie opieczętowana, lub ktoś zdemontował jedną jej ściankę” – podkreślił w rozmowie z Biełsatem

Czytaj więcej>>> Nieważne jak się głosuje. Ważne kto (i jak) liczy głosy

 

Jb/Biełsat

ZOBACZ TAKŻE
KOMENTARZE